Szkodniki cz.2 - wełnowce

Jakiś czas temu pisałam o jednych z najczęściej pojawiających się w hodowli szkodnikach - przędziorkach (informacje możecie znaleźć TUTAJ), ale nie jest to jedyny problem z jakim zmagamy się z hodowlą w "sztucznych" warunkach uprawy. Oprócz przędziorków nasze rośliny bardzo chętnie atakują inne szkodniki - tym razem widoczne gołym okiem, bo mają kilka mm długości - wełnowce (Pseudococcidae) nazwę zawdzięczają charakterystycznej biało-szarej wełence, którą są pokryte dorosłe osobniki. Złożone jaja również pokryte są czymś przypominającym wełnę, więc z pewnością nie będziecie mieli problemu, żeby je zidentyfikować. Bardzo lubią "przytulne" miejsca chętnie składają jaja w aksilach (lub między żebrami w przypadku innych kaktusów). Napisałam, że są łatwo widoczne - owszem, ale pod warunkiem, że zaatakowały część nadziemną wełnowce żerujące w korzeniach odkryjemy po dłuższej chwili, kiedy zaniepokoi nas brak wzrostu rośliny i sprawdzimy system korzeniowy. Wełnowce korzeniowe przypominają te żerujące nad powierzchnią ziemi, również rozpoznacie je bez trudu. 

Jeżeli zidentyfikujecie u siebie wełnowce oddzielcie zarażoną roślinę od pozostałych, aby szkodniki nie rozeszły się po innych roślinach (także innych kwiatach w domu nie tylko kaktusach i sukulentach). Sposób zapobiegania jest taki sam jak leczenie - należy zastosować środek chemiczny przeciwko szkodnikom ssącym i gryzącym zgodnie z informacjami znajdującymi się na opakowaniu. Pamiętajmy, że występują 2 rodzaje środków - o działaniu kontaktowym, które są skuteczne wyłącznie przy oprysku oraz środki o działaniu żołądkowym lub żołądkowym i kontaktowym jednocześnie, którymi należy podlać zainfekowaną roślinę. 

Jeżeli w danej chwili nie mamy dostępu do żadnego środka chemicznego a choruje, np. tylko jeden kaktus można spróbować kąpieli w gorącej wodzie z dodatkiem płynu do naczyń i czystego spirytusu (kiedy kilka lat temu pierwszy raz spotkałam się z wełnowcami wypróbowałam taką miksturę: ok. pół litra gorącej wody + 2 krople płynu do naczyń (żeby się nie spieniło) + 1,5 łyżeczki do herbaty czystego spirytusu 95%. Moczyłam tak kilka minut, później jeszcze opłukałam pod bieżącą, również bardzo ciepłą, wodą). Należy pamiętać, że jest to rozwiązanie tymczasowe - po miesiącu wełnowce pojawiły się znowu, dlatego nie wierzę, aby jakikolwiek "domowy" sposób był w 100% skuteczny!

Zamieszczam zdjęcie, które doskonale przedstawia wełnowce - znalazłam je w sieci i nie jest mojego autorstwa!
Zdjęcie pochodzi ze strony http://www.pbase.com/splluk/image/119021614



Komentarze

  1. Witaj Kasieńko! Ja niestety mam zupełnie inne doświadczenia z mrówkami, których u mnie było pełno (dopóki nie dorobiłam się własnej ropuchy). Wystawiłam do inspektu świeżo zakupionego kaktusa, który był zupełnie zdrowy i mrówki tak się nim zaopiekowały, że musiałam ukorzeniać go od początku:/ Super kiedy mrówki zajmują się szkodnikami, gorzej kiedy biorą się za uprawę roślin... Potrafią zrobić sobie mrowisko w doniczce i składać tam jaja (to też przerabiałam) tak więc na dłuższą metę lepiej ich unikać. Dziękuję za zaproszenie już się przyłączyłam :)
    Pozdrawiam Paula

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Witaj! Co sądzisz o moim wpisie? O czym chcesz przeczytać, aby strona była jeszcze ciekawsza?

Popularne posty