Ostatni akt horroru - choroby grzybicze kaktusów

Ostatnio często poruszam mrożące krew w żyłach tematy. Przepraszam za tę kumulację, ale długo zbierałam się do ich napisania, więc wykorzystuję wenę i piszę. Jest to również spowodowane tym, że planuję rozbudowę bloga o kategorię "Wskazówki dla początkujących" a jak wiadomo te wszystkie "straszne" tematy spędzają sen z powiek osobom, które pierwszy raz się z nimi stykają. Zgodnie z tytułem postu obiecuję, że to już koniec z tymi horrorami i blog wróci do radosnej kwiatowo-opisowej tematyki. A więc do dzieła!

Jak nietrudno się domyślić chorób grzybiczych można wyróżnić wiele różnych rodzajów, ale najczęściej możemy zaobserwować powiększający się czerniejący obszar rośliny, który jest miękki w dotyku często pojawiający się w dolnych partiach rośliny w pobliżu podłoża (i tutaj uwaga, żeby się nie pomylić! W tym samym miejscu pojawia się skorkowacenie na kaktusach, ale ono zawsze jest twardsze w dotyku, jego kolor jest zdecydowanie jaśniejszy - z palety brązów. Korkowacenie jest naturalnym procesem, który zachodzi u kaktusów z wiekiem i nie świadczy o żadnej chorobie. Roślina po prostu pokrywa się w dolnych partiach czymś przypominającym twardą, czasem pękającą skorupę - i w tym miejscu znowu uwaga - jeżeli to "skorkowacenie" znajduje się u góry rośliny, np. w okolicy stożka wzrostu lub jest nieregularnie rozmieszczone na roślinie to nie jest skorkowacenie tylko ślady żerowania przędziorków i warto ją profilaktycznie opryskać środkiem przeciwko tym szkodnikom). 

Kiedy choroby grzybowe pojawiają się u naszych roślin jest nam wszystko jedno jak dany grzyb się nazywa, bo i tak musimy podjąć decyzję czy ratujemy zaatakowaną roślinę, czy spisujemy ją na straty. Jeżeli zaatakowany jest duży obszar najlepiej od razu spisać roślinę na straty i od razu ją wyrzucić, aby nie narażać pozostałych roślin (jeśli takie mamy). Jeżeli natomiast zakażony jest niewielki obszar można spróbować ratować roślinę i akcja ma szansę powodzenia. Oczywiście są środki chemiczne (fungicydy), których moglibyśmy użyć jednak na to jest już raczej za późno - chemii lepiej używać profilaktycznie przynajmniej raz w roku przed zimowaniem. 

Co więc można zrobić? Najlepiej jak najszybciej podjąć akcję reanimacyjną, która polega na oddzieleniu zdrowych tkanek od chorych. Będziemy potrzebowali do tego ostrego czystego (odkażonego) narzędzia - żyletki, skalpela, bardzo ostrego noża - oraz ukorzeniacza w proszku lub cynamonu w proszku (takiego jak do ciasta do kupienia w każdym sklepie spożywczym). Jak już mówiłam większość takich chorób atakuje dolne partie rośliny i w praktyce często wygląda to tak, że przecinamy kaktusa na pół oddzielając część nadziemną od systemu korzeniowego. Część nadziemna powinna bez większego problemu się ukorzenić jeżeli nie doszło do jej zakażenia ważne więc, aby w miejscu przecięcia było widać zdrową tkankę. Jeżeli nie udało się to przy pierwszym cięciu należy ciąć dalej do momentu, aż zobaczymy zdrową tkankę. Wtedy odkażamy narzędzie i obcinamy jeszcze kawałek dla większej pewności, że nie przenieśliśmy patogenów. Podczas procesu gojenia się rany miejsce cięcia zaczyna się zapadać (szczególnie na środku ilustracja 2) dlatego jeżeli roślina ma większą średnicę niż 2 cm warto "ociosać" brzegi rany jak na 1 ilustracji. Wtedy korzenie będą pojawiać się w miarę równomiernie a sam środek aż tak bardzo się nie zapadnie względem brzegów. Świeżą ranę posypujemy ukorzeniaczem lub cynamonem środki te mają działanie grzybobójcze i umożliwią bezpieczniejsze gojenie się ran. 

Aby ukorzenianie zakończyło się sukcesem również musimy pamiętać o kilku ważnych rzeczach:
1. przesuszamy ranę przez ok. 2 tygodnie (co najmniej tydzień, ale im dłużej tym lepiej) zanim włożymy roślinę do ziemi.
2. przechowujemy roślinę w miejscu jasnym (ale nie na bezpośrednim mocnym słońcu), suchym i z dostępem świeżego powietrza
3. przez ten czas roślina musi znajdować się w pozycji pionowej, aby korzenie nie wyrosły z boku korpusu (ilustracja 3).

Źródło: http://www.echinocactus.republika.pl/rozmnazanie4.JPG


Po upływie 2 tygodni rozpoczynamy kolejny etap - ukorzenianie właściwe. Z moich doświadczeń wynika, że kaktusy (i sukulenty) najszybciej ukorzeniają się w najzwyklejszym piasku. Do ukorzeniania wybieramy najmniejszą doniczkę w jaką mieści się kaktus. Jeżeli jest to roślina o dużej średnicy wystarczy jeżeli doniczka jest chociaż płytka. Zawsze daję na dno cienką warstwę drobnego drenażu aby piasek nie wysypywał się spodem, ale redukuję tę warstwę do absolutnego minimum (w przypadku wysokich roślin trzeba jednak trochę dociążyć doniczkę, aby się nie przewracały). Wsypuję piasku do pełna i stawiam na nim rekonwalescenta (w przypadku wysokich roślin zapełniamy tylko część doniczki, będzie wtedy bardziej stabilna, ale już sami musicie ocenić jak będzie najlepiej w przypadku waszych rekonwalescentów). Po tygodniu delikatnie podlewam w podstawkę, tak aby roślina poczuła wilgoć w podłożu, ale nie na tyle żeby stała w wodzie. Co tydzień podlewam po trochu, aż roślina zacznie wykazywać oznaki wzrostu (zmienia się stożek wzrostu). Jeżeli trwa to zbyt długo zawsze można roślinę podnieść i sprawdzić czy ma już małe (oczekujące) korzonki czy nie. Jeżeli nie zaczyna gnić to na pewno w końcu się pojawią, ale wymaga to po prostu czasu.

Jak wiadomo lepiej zapobiegać, niż leczyć. Aby zapobiec pojawianiu się chorób grzybowych dobrze jest zapewnić swoim kaktusom odpowiednie warunki: zapewnić miejsce na bezpośrednim słońcu (nigdy w absolutnym cieniu), w wietrzonym pomieszczeniu (ale nie w przeciągu) i podlewać obficie nie częściej niż 1-2 razy w miesiącu (w warunkach domowych to w zupełności wystarczy, aby zaspokoić potrzeby kaktusa). 

Jeżeli kogoś chciałby bardziej szczegółowych informacji na temat chorób grzybiczych znajdzie je, np. TUTAJ.

A oto i mój rekonwalescent. Zdjęcia archiwalne z 1010 roku, więc proszę o wyrozumiałość dla ich jakości.
Pilosocereus pahycladus średnicy 1 cm.
Tutaj dobrze widać zapadnięty względem brzegów środek. Pilosocereus przeżył, ale do tej pory jakoś słabo rośnie :/

Komentarze

Popularne posty