Pewnego dnia w foliaku

Pewnie nie raz i nie dwa zastanawiacie się dlaczego tak zachwycam się pojedynczymi kwiatami zupełnie przeciętnych (powiedzmy standardowej urody) mamilarii? Odpowiedź jest złożona i banalna jednocześnie. To, że lubię swoje rośliny jest raczej oczywiste :> Jak wiecie w większości sytuacji zakupowych kieruję się sercem a nie rozumem, dlatego bardzo szybko przywiązuję się do roślin. W przypadku większych zakupów "za jednym zamachem" trwa to nieco dłużej, ale kwitnienia nowych roślin sprawiają, że szybciej przyzwyczajam się do ich obecności ;) Jednak nie zawsze tak szybko kwitną. Kuszą cierniami, rozbudzają wyobraźnię i sprawiają, że aż tupię nogami w miejscu oczekując kwiatów. Kiedy w końcu po kilku latach takiego "tupania" uraczą mnie choćby jednym kwiatkiem uważam to za sukces i z pewnością widać, to po poziomie ekscytacji, kiedy dzielę się z Wami historią danego kwiatka. Podobnie wygląda sytuacja, kiedy po jakimś dłuższym czasie udaje mi się kupić roślinę z listy - nawet jeżeli komuś innemu wyda się dość pospolita a mnie urzekła, bo ma w sobie to coś (żeby nie szukać daleko - inni kaktusiarze szaleją na punkcie "białych" mamilarii, które ja uważam za nudne, podczas gdy ja szaleję na punkcie kolorowych cierni, które oni uważają za zbyt pospolite :p).  

Spotkałam się z intrygującym opisem mojego bloga: "znalazłem polską stronkę o Mammillariach, gdzie właścicielka dzieli się swoimi relacjami z ich uprawy według mnie". Tak, więc żeby była jasność: dzielę się relacjami z ich uprawy, abyście mogli je porównać z własnymi doświadczeniami lub też wiedzieli czego się spodziewać - jeżeli coś kwitnie u mnie bez prawidłowego zimowania raczej do najtrudniejszych w hodowli nie należy (tak przynajmniej sądzę).

Na koniec roku zrobię tradycyjne zestawienie co kwitło, kiedy i jak długo dzisiaj raczej ogólne wrażenia: 

Mammillaria prolifera var. haitiensis (2013) uwielbiam żółte kwiaty <3 Cieszę się, że również latem zdecydowała się je pokazać :) W międzyczasie produkuje owoce, ale zdejmuję je podobnie jak i innych mamilarek, żeby mi się jacyś fani owoców nie zbiegli.
Mammillaria wildii ssp zeilmanniana (2014) jak miło widzieć, że ślimak nie zjadł kwiatu! Zobacz Piotruś jednak się rozmnaża (ma już 2 dzieci)! 
Mammillaria decipiens ssp camptotricha (2010) wg mnie wygląda wypisz wymaluj jak "potrzebuję rodzeństwa" nie sądzicie, że w towarzystwie innych form M. camptotricha wyglądała by cudnie ?! Poza tym - uwielbiam ją od pierwszego wejrzenia, kiedy zobaczyłam ją u dziewczyn na forum - śliczna biała gwiadka pośród białych zwichrzonych cierni. Niestety u mnie kwiaty nigdy nie otwierają się w pełni być może jest jeszcze zbyt mała, żeby zapewnić im odpowiednią ilość miejsca?
Mammillaria matudae (2010) zaskoczyła mnie pozytywnie! Kwitnie od ubiegłego roku, myślałam, że tylko wiosną (w tym roku wiosną kwitła słabo w porównaniu z ubiegłym) - jak miło się czasem mylić :D
Mammillaria aff. kunzeana (2014) tegoroczna rekordzistka nie daje za wygraną. Pokazywałam ją już wiele razy, ale jak tu nie pokazać skoro ciągle kwitnie? Nie zraża jej nawet to, że gołąb wyciągnął ją z doniczki a ja nie mam kiedy jej posadzić (od kilku tygodni - niedobra ja!).
Mammillaria polythele (2014) wydawało się, że daje za wygraną, ale jednak nie. Chyba przysłużyły jej się ostatnie dni, kiedy foliak był otwierany później niż zwykle i było w nim na prawdę gorąco w godzinach przedpołudniowych.
Mammillaria polythele (2014) sytuacja jak wyżej. Liczę, że naprodukuje jeszcze trochę kwiatów, bo uwielbiam ten kolor (którego niestety mój aparat nie jest w stanie oddać zgodnie z rzeczywistością). 
Orbea variegata (2010) po 3 latach prób w końcu się udało! Produkcja pąka trwała bardzo długo, bo ok. 1,5 miesiąca. W tym czasie zdążyłam 2 razy ruszać doniczkę, co dotychczas skutkowało zrzuceniem pąków. Na szczęście pąk był wystarczająco duży, żeby nie zrobiło to na nim wrarzenia, a może po prostu roślina była już wystarczająco duża? Pierwszą próbę kwitnienia podjęła w 2011 roku jeszcze jako pojedynczy, ledwo ukorzeniony pęd. Zawsze zrzucenie pąków było powiązane z przestawieniem doniczki, choćby na chwilę żeby umyć okno. Możliwe, że wielkość rośliny również nie była bez znaczenia, ale kto to wie?
Crassula moonglow (2013) jestem w niemałym szoku, gdyż cały sezon wyglądała i rosła powiedzmy sobie średnio a tutaj taka niespodzianka. Nie wiem, czy zdąży przed zimowaniem, ale bardzo cieszy mnie jej gotowość do kwitnienia, bo jeszcze żadna Crassula u mnie nie kwitła :)


Komentarze

Popularne posty