Szkodniki cz.1 - przędziorki

Co jakiś czas w moich rozmowach z innymi kaktusiarzami pojawia się temat jednych z bardziej pospolitych szkodników jakimi są przędziorki. Nazwa ta przypomina zdrobnienie,  gdyż są niewielkich rozmiarów,  ale jako, że nie ma w nich nic miłego zamiast tej pieszczotliwej używam nazwy "przędziory". Nikogo,  kto choć raz miał z nimi do czynienia moje nastawienie raczej nie zdziwi. Te małe,  czerwone pajączki potrafią uprzykrzyć życie i co gorsza uśmiercić przy tym część kolekcji :( Post ten chciała bym skierować do tych,  którzy nie mieli z nimi do czynienia,  aby w porę mogli zareagować w razie potrzeby.

Mimo, że jest to dość powszechny problem, stosunkowo trudno go rozpoznać. Ze względu na niewielkie rozmiary przędziory buszujące w naszej kolekcji dostrzegamy zbyt późno,  by móc ochronić pozostałe rośliny. Zanim dostrzeżemy pierwsze rdzawe punkciki "zdobiące" korpus rośliny "0" przędziory zdążyły już obejść całą okolicę w poszukiwaniu najsmaczniejszych kąsków - to jest jeden z głównych powodów dlaczego nikt ich nie lubi. Są wybredne nie jedzą wszystkich roślin w okolicy tej zainfekowanej lecz wybierają te najsmaczniejsze, dlatego są nieprzewidywalne. Z resztą większość właścicieli roślin dostrzega problem dopiero wtedy, gdy kolonia osiąga kilka mm lub więcej i pojawia się w kilku miejscach w kolekcji jednocześnie. Niestety wiem to z własnego doświadczenia (na nowych roślinach zakupionych poza sezonem wyłapuję je w miarę szybko, bo stoją osobno na kwarantannie, ale pozostałe trudniej już skontrolować,  kiedy stoją razem a ja mieszkając gdzie indziej nie mam tyle czasu ile bym chciała poświęcić na dokładne oglądanie każdej doniczki:( To nie jest główny powód, ale m.in. dlatego wracam na "stare śmieci"). Ale nie o tym chciałam… Jeżeli zauważycie na korpusie swoich kaktusów tudzież na zielonych częściach innych roślin rdzawe punkciki obserwujcie je uważnie, jeżeli będą się powiększały to na pewno przędziory. Jeżeli zauważycie brązowe kropki na roślinach,  które na pewno nie uległy uszkodzeniom mechanicznym,  to z dużym prawdopodobieństwem mogą to być przędziory - zwłaszcza jeżeli wprowadziliście w ciągu kilku ostatnich miesięcy nowe rośliny do swojej kolekcji (tak,  tak zanim dowiemy się,  że mamy "konia trojańskiego" w kolekcji,  który przywlókł nam szkodniki może minąć pół roku,  albo i więcej). Sami więc widzicie - wróg jest maleńki,  ale bardzo groźny. Nie wykryty w porę może uśmiercić roślinę, w najlepszym wypadku tylko ją oszpeci - niestety po żerowaniu przędziorów pozostają paskudne ślady na epidermie, które może zamaskować tylko wzrost rośliny,  a jak wiadomo jest to powolny proces.

Jak więc można uniknąć tej wątpliwie przyjemnej znajomości? Ja niestety nie znam odpowiedzi:( na pewno nie zaszkodzą profilaktyczne opryski/ podlewanie środkami przeciw szkodnikom, ale niestety nie dają one 100% gwarancji ubicia wszystkich stadiów przędziorów szczególnie środki systemiczne pobierane przez korzenie (jeżeli roślina ma problem z pobieraniem wody nie pobierze również chemii). Podobno powiększanie kolekcji jedynie poprzez wysiewy pomaga uniknąć pojawienia się szkodników w kolekcji wszakże przędziory nie występują w naturze. Jednak są to jedynie zasłyszane informacje i nie ręczę za ich prawdziwość.
Ślady po żerowaniu przędziorków. Na zdjęciu widzimy to, co pozostało po wytrutych już przędziorach. Kiedy kolonia jest żywa ma rdzawo-czerwony kolor (zbliżony do koloru doniczki widocznej na zdjęciach), kiedy plamy stają się blade - z dużym prawdopodobieństwem udało nam się wygrać walkę.
 

Komentarze

  1. Dziękuję za przydatny artykuł. Szukałem informacji na temat rdzawych plam ale dopiero tu dostałem satysfakcjonująca odpowiedź na moją bolączkę (a raczej moich kaktusów)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się, że mogłam pomóc, niestety trudno się ich pozbyć z kolekcji :(

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Witaj! Co sądzisz o moim wpisie? O czym chcesz przeczytać, aby strona była jeszcze ciekawsza?

Popularne posty