Wspomnienia z listopada - galeria

Kiedy temperatura na zimowisku zaczęła niebezpiecznie przybliżać się do 0°C spędziłam całe popołudnie na pakowaniu mamilarii w pudełka i ocieplaniu ich gazetami. Tym sposobem byłam o 2°C na plusie względem otoczenia jednak to nie wystarczyło na długo, bo w krótkim czasie temperatura na zewnątrz spadła poniżej zera i powiem szczerze to sprawiło, że moja idealna wizja zimowania kaktusów w ganku ze stałym dostępem światła legła w gruzach. W tym momencie tak naprawdę miałam 2 wyjścia: albo się poddać i całą załogę wnieść do domu, żeby panienki zimowały tradycyjnie na parapecie, albo wynieść je do kotłowni i jak to się mówi "wola Twoja Panie". Pierwszy pomysł upadł od razu, bo jednak kolekcja znacząco się rozrosła od poprzedniego zimowania i po prostu nie mam fizycznie takich warunków żeby zmieścić je wszystkie na moim parapecie w takiej formie jak na poprzednim zimowisku. Jako że czas był tutaj na wagę złota zdecydowałam się na drugie rozwiązanie i to był strzał w 10. W kotłowni biegną rury z ciepłą wodą, więc temperatura nie spada tam nigdy poniżej 0°C (z moich obserwacji nawet przy mrozie -15°C nie spadała poniżej 3°C - czujnik temperatury znajduje się w jednym z pudełek). W ubiegłym roku była tam wylewana posadzka, więc jest nowe ocieplenie podłogi i chyba największy atut - jest od zachodu a u nas bardzo rzadko wieje od zachodu, więc dom osłania kotłownię od silnego, zimnego wiatru. Brak okien nie gra żadnej roli, bo mamilarki i tak są w pudełkach. 

Tak sobie myślę, że jest to super rozwiązanie na moje warunki - najpierw wysuszyć porządnie kaktusy w ganku, gdzie jest jasno i się nie wyciągną, a kiedy temperatura zacznie zbytnio się obniżać po prostu będę je pakować i wynosić do kotłowni. W teorii brzmi świetnie zobaczymy jak będzie w praktyce :)

Trochę już mnie znacie, więc wiecie, że u mnie nie może być nudno oraz  że "potrzeba matką wynalazków":> Jak już wspomniałam kaktusy spakowane są w niewielkie tekturowe pudełka i pookręcane "gazetami" (w większości są to po prostu gazetki reklamowe, których mamy cotygodniową dostawę ;) użyłam tylko tych matowych, jakoś nie mam zaufania do błyszczących), gdzieniegdzie powtykałam też folię bąbelkową, "chrupki styropianowe" (nie wiem jak to się fachowo nazywa ma kształt chrupek dla dzieci a wykonane jest z białego tworzywa sztucznego przypominającego mi styropian), tudzież kawałki styropianu, jednym słowem wszystko co udało mi się zachomikować przez ostatnie 2 lata z wszelakich przesyłek pocztowych. Pudełka postawiłam na starych sztywnych walizkach ze starymi książkami, całość przykryłam złożoną na kilka części agrowłókniną, kawałkiem tektury i folią bąbelkową. 

Być może to co piszę niektórym wyda się śmieszne, ale chciała bym po prostu udowodnić, że tak na prawdę wszystko zależy od naszej dobrej woli i fantazji a nie zawsze od grubości portfela. 

*
Jak do tej pory tylko raz zaglądałam do pudełek i wydaje mi się, że jest ok. Z pewnością napiszę czy zastosowane metody przyniosły pozytywny skutek :)

Mammillaria bocasana
Mammillaria aff rhodantha ssp. pringlei
Mammillaria karwinskiana ssp. collinsii
Mammillaria compressa
Mammillaria duoformis ssp erythrocalix
Mammillaria hahniana

Komentarze

Popularne posty