Wiosna, wiosna...

Pewnie zastanawiacie się co słychać u moich mamilarek. Bardzo dobre pytanie, bo sama do końca nie wiem! Zawirowania w życiu prywatnym skutecznie uniemożliwiają mi skupienie się na moich roślinach... 

Zimowanie wydaje się być strzałem w 10. Kwitnienia są bardziej obfite, ale niektóre wczesno-wiosenne mamilarie jeszcze się zastanawiają czy zaszczycić mnie swoimi kwiatami. Tak czy inaczej wszystkie "zapudełkowane" wydają się być żywe. Wydają się, bo u mnie tradycyjnie dopiero trwa wybudzanie. Jak zwykle późno, ale... "lepiej późno, niż wcale"? Większość parapetowych rekonwalescentek, również jest w dobrej formie. Większość, bo niestety niektórym przędziory dawały w kość całą zimę. Podobnie ma się sytuacja z "oddziałem zakaźnym" zainstalowanym na strychu. Warunki zimowania były dla nich akceptowalne, ale przędziory zrobiły tam niezłe zamieszanie. Kilka wyrzuciłam resztę mam zamiar intensywnie leczyć po wybudzeniu.

Mammillaria longiflora mam ją od 2012. Dotychczas wypuszczała tylko pojedyncze pąki, w tym roku aż 4. Rozpiera mnie duma!
Mammillaria pennispinosa jedna z moich ulubionych <3 Mam ją od 2013, ona również zaszalała w tym roku z kwiatami. Nie przeszkadza jej nawet, że zapączkowana wypadła z doniczki i ma korzenie na wierzchu.
Mammillaria hahniana - około 12 lat razem - pierwszy raz w życiu prawdziwy wianek jest na wyciągnięcie ręki. Podobno nie przesadza się starych drzew, ale jak widać starą mamilarię można nauczyć nowych sztuczek. Najbardziej martwiłam się jak moje staruszki zniosą tą zimową rewolucję, w tym przypadku - niepotrzebnie.
Mammillaria densispina ubiegłoroczny nabytek od Rejdena, jak widać nie narzeka(?) na moje warunki. Mam nadzieję, że również rozkręci się z kwiatami - żółte moje odwieczne marzenie <3
Mammillaria hutchisoniana ubiegłoroczny prezent od Gagi, coś tam nieśmiało produkuje - zarówno pąki jak i wiosenne owoce. Ubiegłoroczne nabytki to była druga grupa o którą szczególnie się martwiłam - tradycyjne pytanie "czy podołam ich uprawie?" nadal jest otwarte, mam nadzieję, że odpowiedź brzmi "tak" :)

Pewnie zastanawiacie się co dalej? Wkrótce wynoszę całą gromadę na letnie stanowisko, tradycyjnie nie obędzie się bez rewolucji ;) Ale to nie koniec zmian. W najbliższym czasie przeprowadzam się i kolekcja znowu będzie prowadzona na odległość. Jestem o nie spokojna, że poradzą sobie beze mnie - w końcu dały radę z zimowaniem. Pozostaje tylko trzymać kciuki, żeby żadne żywe stworzenia nie molestowały ich zanadto...

Komentarze

Popularne posty