I don't know who you are but I'll find you... and adore you! cz.1

Witajcie Kochani!

Oj zeszło mi się z tym postem... Jak wiecie od ponad dwóch lat miejsce zamieszkania moje i moich kaktusów to niestety dwa różne miejsca... Kolekcją opiekuje się moja mama wg moich wytycznych. Tak, wiem - to nie to samo, co kiedyś. Niestety nie zapowiada się w najbliższej przyszłości, żeby to się miało zmienić. Sytuacja ta sprawiła, że mam wątpliwości jak będzie wyglądała moja dalsza przygoda z tą kolekcją.

Pierwsze pytanie, które sobie zadaję - czy ta kolekcja jest nadal moja? Czy to, że je wystawiam na letnie stanowisko, przesadzam, decyduję czy i jakiej chemii użyć daje mi prawo uważać ją za swoją - w końcu tak wiele mnie omija pąków, kwiatów, świeżych stożków wzrostu... Nie mogę uniknąć wpadek jak utrata 1/3 kolekcji po zimowaniu, bo nie było nikogo, kto zauważyłby, że kartony są mokre - dlaczego i co z tym zrobić? A przy wybijaniu z doniczek odkryć, że prawie wszystkie miały piękny system korzeniowy - czyli substrat czyni cuda - co w sumie dobiło mnie jeszcze bardziej, bo we dużej mierze były to rośliny wieloletnie i mogły by dalej żyć gdyby grzyb nie miał idealnych warunków do rozwoju...

Stąd nasuwa się kolejne pytanie - co dalej? Czy mogę obarczać mamę opieką nad kaktusami, które są moją pasją (chociaż nie mam możliwości tej pasji teraz realizować)? A kiedy w końcu będę mogła zabrać je do siebie - czy przystosują się do nowych warunków? I znowu co dalej?

A dalej... Przesadzam 10 mamilarek i praktycznie za każdym razem okazuje się, że dobierając doniczki do wielkości korpusu trzeba wymienić je na większe, bo korzenie zajmują całą starą (2-3 letnią) doniczkę... A dalej mama dzwoni i mówi 6 mamilarii dzisiaj kwitnie - wyślemy Ci zdjęcia! A dalej... Przyjeżdżam w odwiedziny żeby zobaczyć tych 6 mamilarek i to wcale nie jest już 6 mamilarek - naliczyłam 20 z pąkami w różnych fazach rozwoju! I to wszystko nagle znowu nabiera sensu :D I dalej okazuje się, że jednak ten dodatkowy obowiązek to dla mamy też duża radość. I jeszcze... że mamilarki to twarde babki i skoro przystosowywały się do tej pory to dlaczego nie miałyby przystosować się jeszcze raz jak już będę miała ten mój wymarzony domek z ogródkiem...

Etykiety ciągle giną jakby ślimaki zjadały je po nocach razem z kwiatami, ale dzięki mojej manii sprzed lat - kiedy każda mamilarka musiała mieć osobny, opisany folder a w nim milion zdjęć z każdego sezonu - nadal jestem w stanie zidentyfikować większość roślin, których nazwy uciekły z pamięci.

Dzisiaj część zdjęć, na które myślę nie tylko ja czekałam ;)


Mammillaria bocasana var. roseiflora. Wszystkie M. bocasana pochodzą ze zbiorów Grażynki, u mnie od 2014 roku.

Mammillaria bocasana. Mamilarki tego gatunku kwitną chętnie i niezawodnie.                           

Mammillaria spec. od Marka z Adampola, główka nr 1. Czekałam na te kwiaty od 2013 roku. 

Mammillaria spec. od Marka z Adampola, główka nr 2 też nie chce być gorsza ;) Było by pięknie, gdyby kwitnienia się zsynchronizowały...

Mammillaria longiflora bezwstydnie długa zima sprawiła, że część wczesnych to jest zimowo-wiosennych mamilarii postanowiła zakwitnąć teraz. Różowe parasolki zdobią kolekcję od 2012 roku.

Mammillaria longimamma czekam na te słoneczka od 2011 roku. Może w tym roku nic ich nie zje...

Mammillaria duwei, dwie osobne rośliny w 2013 przywiezione od Marka z Adampola.            

Mammillaria matudae jedna z moich pierwszych marketowych mamilarek, od 2010 u mnie.

CDN...











Komentarze

Popularne posty